sobota, 17 listopada 2007

Strategie skrajnej prawicy: oswajanie z nazizmem i złudzenia obiektywizmu


Współcześni zwolennicy nazizmu działający na terenie całej Europy mają przed sobą trudne zadanie. Ich ideologia została tak gruntownie skompromitowana, że nawet dziś, gdy odchodzi już pokolenie, które miało bezpośrednią styczność ze skutkami ideologii nazistowskiej, trudno im jest wprost odwoływać się do jej symboliki i jej idei. Powstały więc rozmaite strategie mające na celu usunięcie przeszkód do odrodzenia tej ideologii. Niektóre z nich były z powodzeniem wykorzystywane również w okresie panowania nazistów w okupowanej Europie.

Na zdjęciu: NSDAP, gdy było jeszcze marginalną grupką ONRowców.

Podstawową kwestią dla nazistów jest zaprzeczanie, iż ich ruch ma cokolwiek wspólnego z nazizmem. Nie oznacza to wcale wyparcia się hitleryzmu, czy nawet unikania kontaktu z organizacjami o otwarcie nazistowskiej proweniencji (takich jak Blood & Honour, czy Combat 18). Gdyby nie to podstawowe wyparcie, nie byłoby możliwe w ogóle zaistnienie na scenie politycznej. Aby dokonać tej manipulacji, naziści muszą dla siebie stworzyć sztuczne wyróżniki. Starają się podkreślać różnice pomiędzy faszyzmem Mussoliniego - który budował system wodzowski w oparciu o ideę mitycznego narodu - a nie mitycznej rasy, jak hitleryzm. Wynajdują również błahe różnice pomiędzy faszyzmem, a narodowym radykalizmem – choć narodowy radykalizm opiera się na takiej samej podstawie mistycyzmu etnicznego. Niezależnie od ideologicznego przebrania, wciąż widoczna jest nienawiść do wszystkich INNYCH, lęk przed obcymi, przypisywanie obcym złowrogich planów, pogarda wobec „słabości” – rozumianej jako brak nieustannego okazywania agresji i nienawiści.

Otwarte odezwy do mordowania obcych pojawiają się rzadko – brzmią one jeszcze zbyt skandalicznie. Niemniej organizacje - rzekomo jedynie „radykalne” a nie nazistowskie – takie jak NOP, czy ONR konsekwentnie budują wizję zepsucia społecznego, moralnego i ekonomicznego, które ma w sposób fatalistyczny wiązać się z brakiem „czystości” rasowej lub narodowej, bądź porzuceniem „naturalnych” obyczajów. Same kategorie pojęciowe, o których tu mowa są całkowicie fikcyjne – obyczaje ludzi zmieniały się ciągle na przestrzeni dziejów i żadna ich forma nie jest „naturalna”. Można co najwyżej mówić o obyczajach dominujących w określonej epoce. Natomiast idea „narodu” jest wytworem XIX wiecznym – rówieśnikiem odrodzenia „drobno-państwowego” (przez analogię do drobnej burżuazji), które poszukiwało swojego uzasadnienia ideologicznego w walce - z jednej strony - z wielkimi imperiami oraz – z drugiej strony – małymi księstwami. Tzw. „świadomość narodowa” – rzekomo odwieczna – wcześniej nie istniała. Poprzedzały ją o wiele bardziej rozproszone formy świadomości zbiorowej. Natomiast elementy etniczne, z których zbudowano tzw. „narody” mieszały się od zawsze w sposób dowolny i przypadkowy zależnie od kaprysów historii i nigdy nie stanowiły hermetycznej jedności.

Mistyczny związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy fikcyjnym „porzuceniem czystości” a realnie istniejącym kryzysem społecznym ma dla organizacji takich jak NOP i ONR charakter fatalizmu: nie może być przezwyciężony bez radykalnego usunięcia domniemanego „źródła problemu”: a tym „źródłem” są obcy. Obcy w sensie narodowym, rasowym lub obyczajowym. Pozorne odżegnywanie się od hitlerowskich mordów wiąże się z jednoczesną pochwałą „dobrowolnego” wygnania lub siłowej deportacji. Historia NSDAP pokazuje, jak bardzo iluzoryczne to jest rozróżnienie. NSDAP aż do czasu inwazji na ZSRR planowała jedynie deportacje Żydów na wschodnie rubieże Rzeszy i ich ekonomiczną eksploatację. Wariant deportacji Żydów na Madagaskar był przez pewien czas lansowany przez samego Adolfa Eichmanna i nie został zrealizowany jedynie z powodów ekonomicznych i z powodu braku dostatecznej przewagi III Rzeszy na morzu. Według wybitnego badacza Holocaustu, Christophera Browninga, plan fizycznej eksterminacji Żydów w całej Europie pojawił się dopiero jako konsekwencja rozkazów likwidacji Żydów na terenach ZSRR, wykonywanych przez tzw. „Einsatzgruppen”. Uzasadnieniem likwidacji wiejskiej ludności żydowskiej było utożsamienie tej grupy etnicznej z komunizmem – typowe mistyczne urojenie narodowych socjalistów – w pełni podzielane przez współczesnych „narodowych radykałów”. Logiczny ciąg zdarzeń uruchomiony przez tą operację doprowadził do znanego zakończenia. Przykład NSDAP pokazuje jasno, że partia która początkowo nie nawołuje do mordowania, ale mimo to konsekwentnie utożsamia istnienie określonej grupy społecznej z upadkiem moralnym i ekonomicznym i co więcej dopatruje się pomiędzy nimi nieuchronnego i fatalistycznego związku, w konsekwencji swoich działań (o ile nie zostaną powstrzymane) doprowadzi do fizycznej eksterminacji tej grupy.

Oprócz sztucznego zróżnicowania mającego maskować nazistowskie w swojej istocie poglądy, ideolodzy współczesnego nazizmu często wykorzystują frazeologię znienawidzonych przez siebie liberałów i lewicy. Najczęściej spotykanym argumentem jest odwoływanie się do „wolności słowa”. Indywidualna wolność słowa nie jest w żadnym wypadku wartością w skrajnie prawicowym światopoglądzie. Tam jest miejsce tylko dla „ducha narodowego”, „jedności dusz”, „współdziałania klas” – kategorii wykluczających indywidualną odmienność i pluralizm opinii. W niczym nie przeszkadza to ideologom „narodowego radykalizmu” w cynicznym wyzyskiwaniu idei wolności słowa. Wolność słowa nie może oznaczać swojego zaprzeczenia – a zatem nie może oznaczać propagowania poglądów wrogich wolności słowa. Oburzenie nazistów wobec spotykających ich „ciosów cenzury” jest więc całkowicie pozbawione podstaw i bardzo wyraźnie widoczna jest obłuda takiej postawy. Niemniej jednak, wielu jest zwolenników wolności słowa dla wszystkich bez wyjątku, którzy nie rozumieją, że sami mogą się stać jedną z pierwszych ofiar nazizmu, któremu pomagają się rozwijać przez tolerowanie tej ideologii w miejscu publicznej debaty.

Innym sposobem kamuflowania pogardy dla inności jest odwoływanie się do innego sztandarowego hasła lewicy: równości. Pozornie to kwadratura koła, jednak - trzeba przyznać – przekonująco uargumentowana. Ojcem prądu ideowego łączącego skrajny konserwatyzm z pozorną otwartością na humanistyczne ideały jest Alain de Benoist, francuski filozof – założyciel „Nouvelle Droite” – nowej prawicy. Ideologowie nowej prawicy zdają się pochwalać różnorodność, współpracę międzynarodową, obronę mniejszości – wydawałoby się na wskroś lewicowe dążenia. Są to jednak złudzenia: w istocie nowa prawica wspiera odmienność tylko wtedy, gdy jest odizolowana i nie zagraża „zdrowiu” narodu hermetycznie odizolowanego od innych; równość - tylko wtedy, gdy zachowana jest „hierarchia duchowa” (nieobca też hitlerowcom – którzy np. inaczej traktowali Francuzów, a inaczej Polaków); obronę mniejszości – tylko wtedy, gdy członkowie mniejszości etnicznych są całkowicie podporządkowani grupie. Grupy lewicowe są szczególnie podatne na tego rodzaju „oswajanie” idei skrajnie prawicowych i wyjątkowo słabo się bronią przed tego rodzaju poglądami. Jest to bez skrupułów wykorzystywane przez ideologów nowej prawicy, reprezentowanych w Polsce m.in. przez Jarosława Tomasiewicza.

Ostatnią i najskuteczniejszą bronią nazistów jest zwykła ludzka obojętność. Naziści wybierają jako cel swoich ataków w pierwszym rzędzie zmarginalizowane grupy: Cyganów, homoseksualistów, bezdomnych. Pozwala to ogółowi społeczeństwa zignorować zagrożenie: wszak nie ich ono dotyczy. Przedstawiciele większości rzeczywiście nie są fizycznie zmuszeni osobiście się angażować w walkę z nazizmem – do czasu zwycięstwa tej ideologii. Po objęciu władzy przez nazizm, każdy myślący inaczej staje się mniejszością – czy tego chce, czy nie. Niemniej do tego czasu, przedstawiciele większości mogą sobie pozwolić na komfort „obiektywnej analizy” zjawiska, napisanie paru petycji i listów, nieszkodliwe pikietowanie. Byle tylko samemu nie narazić się na przykrości. To poczucie bezpieczeństwa jest bardzo złudne – ulegli mu również członkowie przedwojennych społeczności żydowskich, przekonani, że „nic strasznego się tak naprawdę nie stanie”, że dzięki współpracy można uniknąć najgorszego, itp., itd. Hitlerowcy bardzo zręcznie wykorzystywali słabość i naiwność swoich ofiar i potrafili po mistrzowsku grać na ludzkich lękach i nadziejach. Wybierając każdego dnia „mniejsze zło”, ludzie tolerancyjni dla nazizmu doprowadzili do zwycięstwa większego zła, niż byli w stanie sobie wyobrazić.