niedziela, 11 listopada 2007

11 listopada w Warszawie

Dziś w Warszawie odbył się coroczny spęd mniej lub bardziej zakamuflowanych zwolenników faszyzmu: ONR i NOP. Impreza była dość skromna. Nie pomogły starannie wypastowane glany, szyk, jak na wycieczce szkolnej i powiewające szmaty z faszystowskimi emblematami. Nadal wyglądali na grupkę chłopców nie kochanych przez mamusię.

Krypto-miłośnicy Hitlera musieli czekać ponad godzinę w swoim punkcie zbornym w Parku Saskim, żeby się upewnić, że geriatryczny oddział emerytów-patriotów zasili ich szeregi. Z takim wsparciem czuli się już na tyle odważni, by zaatakować werbalnie dwóch czarnoskórych przechodniów. Tłum idiotów cierpiących na przedwczesne łysienie szedł dalej skandując idiotyczne hasła w stylu „Polska to nie Izrael”. Polska to też nie Islandia, ale co z tego? Nieważne.

Pod pomnikiem antysemity Dmowskiego narodowi socjaliści natknęli się na „pamiątki” pozostawione pod pomnikiem: ofiary z gówna dla ideologa polskiego nacjonalizmu. Na pudełkach z odchodami widniał napis „Endecja to gówno – nacjonalizm śmierdzi”.

Na koniec, odjeżdżający faszyści zostali obrzuceni jajami. Tak się zakończyła wycieczka do Warszawy bandy frustratów i paranoików, na tyle rąbniętych, że atrakcyjna wydaje im się idea, która doprowadziła to miasto do ruiny.